Historia frywolitki
Frywolitka, zwana też koronką czółenkową, jest bardzo starą
techniką wytwarzania koronek. W "dawnych dobrych czasach" zajmowanie
się czółenkiem było jedną z ulubionych prac ręcznych. Ma ono bowiem tę
zaletę, że robótka jest łatwa do transportowania i w każdej chwili może
zostać przerwana i podjęta; co więcej, powstała koronka mimo swojej
delikatności jest bardzo mocna.
Wiele osób przypomina sobie z pewnością, że widziało czółenka w
starych szufladach, nieraz jeszcze w rękach starszych pań, jak pokazano
np. w filmie "Tadelloeser & Wolff'. Lecz technika ta jest o wiele
starsza. Podobno była już znana w starożytnym Egipcie i w starożytnych
Chinach. Z pewnością dotarła do nas ze Wschodu, gdzie jeszcze dziś jest
wykonywana pod nazwą "Makuk" (według tam używanej nazwy czółenka).
Tworzenie frywolitek było bardzo modne w XVIII wieku, chociaż
jeszcze nie umiano wypracowywać łuków i ząbków. Czółenka były wówczas
bardzo duże i bogato zdobione metalami szlachetnymi i klejnotami.
Popularnością cieszyły się także czółenka z azjatyckim malarstwem
lakowym lub z porcelany miśnieńskiej. Materiał do pracy był gruby,
przeważnie galon, a koła tworzyły rodzaj taśmy szmuklerskiej. Jednak
produkt końcowy nie był tak ważny jak samo czółenko i praca z nim.
Odnośnie samego określenia "frywolitka" istnieją różne
interpretacje, np. Tina Frauberger tak pisze w swojej "Wiedzy o
koronkach" (Lipsk 1894r. str. 262): "Okoliczności, że praca ta jest
jedną z najbardziej uroczych, lekkich i wykonywanych bez specjalnych
urządzeń, (...) oraz że pierwotnie służyła ona spędzaniu bezczynnego
czasu bez celu, zawdzięcza określenie "frivolite", nazwę, która się
przyjęła". Niejasne jest pochodzenie angielskiego pojęcia fachowego
"tatting", podczas gdy obecnie w Niemczech używane określenie "Occhi"
wskazuje na koła.
W XVIII panie z angielskiej i francuskiej szlachty chętnie kazały
portretować się z czółenkiem wysadzanym klejnotami. Wiadomo, że Madame
Pompadour zgubiła swoje czółenko podczas przedstawienia teatralnego i
następnie poszukiwała go przez ogłoszenie prasowe.
Praca z czółenkiem już wcześniej pojawiła się w literaturze. W roku
1704 ukazał się wiersz pt. "The Royal Knotter", prawdopodobnie
autorstwa sir Charlesa Sedleya (1639?-1701), w którym opiewa on pilne
ręce królowej angielskiej Marii (1622-1695), która nawet w powozie nie
przerwała pracy z czółenkiem. Wiersz Sedleya "Phillis Knotting" został
nawet opracowany muzycznie przez Henry'ego Purcella (1658-1695) i był
znany pod tytułem "The Knotting Song". Ponad dwa stulecia później o
pracy czółenkiem pisał Max von Boehn w swoim dziele "Dodatek do mody"
(Monachium 1928r. str. 266/67): "Madame de Genlis nazywa pracę z
czółenkiem pracą, która niczemu nie służy, symbolem niechęci każdej
porządnej kobiety do całkowitej bezczynności. W każdym razie była to
miła zabawka, służąca pokazaniu pięknych rąk w uroczym ruchu."
Same czółenka były kosztowne. Lacare Duvaux sprzedał w roku 1755
markizie de Pompadour czółenko ze złotą emalią za 690 franków. Madame de
Beaumont otrzymała w roku 1771 od hrabiny de Provence czółenko ze
złota z malunkiem miniaturowym wartości 900 franków. W majątku hrabiego
Karla von Lothringen w 1781r znajdowało się, prawdopodobnie
pochodzących z posagu jego żony, 17 czółenek z bursztynu, kryształu
górskiego, złota, masy perłowej, agatu, skamieniałego drewna itp.,
wszystkie ujęte w złocie. Maria Antonina Saksońska posiadała złote
czółenko wysadzone brylantami, które służyło jej jednocześnie jako
tabakiera. Zostawiła je w spadku księżniczce Elżbiecie."
W XIX w. w Irlandii, celem zmniejszenia biedy ludności, wytwarzano,
oprócz innych koronek, także frywolitki. Wprowadzono tę technikę w
hrabstwie Louth, gdzie utrzymywała się przez kilkadziesiąt lat. Nawiasem
mówiąc, frywolitki nazywa się także koronkami Isle-of-Wight.
Właściwy rozkwit frywolitek nastąpił dopiero wówczas, kiedy to
około 1850r. wynaleziono metodę wytwarzania łuków i ząbków, dzięki
którym wzory uległy znacznemu urozmaiceniu i zyskały na delikatności.
Wzory były więc coraz bardziej pomysłowe, lecz również mniej
praktyczne, gdyż niezliczone ząbki, które zaczęły ozdabiać koronki,
były i są zmorą każdej prasowaczki. Zasługa tego wynalazku przypada
Eleanorze Riego de la Branchardiere, która w swoich publikacjach
koronek "Occhi" otwierała nowe wymiary dla tej techniki i na wystawach
międzynarodowych uzyskała cztery nagrody za swoje koronki.
Dwiema najbardziej znanymi amatorkami frywolitki były rumuńskie
królowe Elżbieta i Maria. Królowa Elżbieta (1843-1916), znana pod
nazwiskiem Carmen Sylva jako niemiecka poetka, wykonała zasłonę
kościelną (ikonostazę) z jedwabiu i złotej nitki, ozdobioną turkusami. W
welon ołtarzowy, przy pomocy pętły z włosów na nitce pracy, wrobiła
prawdziwe perły. Jej następczyni na tronie rumuńskim, królowa Maria
(1875-1938), wnuczka królowej Viktorii i córka księcia Alfreda
Saksonii-Coburg i Gothy, wykonała również dla celów kościelnych koronki
"Occhi", które podarowała klasztorowi Sinaia. Mówiono, że wrobiła w te
koronki klejnoty, które w przeciwnym razie mogłyby wpaść w ręce
kochanki jej małżonka.
Popularność pracy frywolitkowej w latach 20-tych ubiegłego stulecia
zawdzięczamy wielu podręcznikom o pracy czółenkowej, które jeszcze
dziś dostarczają użytecznych wzorów. Jednak zamiłowanie kobiet dla tej
delikatnej pracy skończyło się nagle, gdy konieczne stały się
ochraniacze przegubów dla żołnierzy i odzież wykonana na drutach,
nadająca się do ponownego zrobienia po spruciu.
Podczas gdy przede wszystkim na Zachodzie, aż do Ameryki, Australii
i Nowej Zelandii zainteresowanie się koronkami frywolitkowymi nigdy
nie zmalało, w innych krajach dopiero teraz wraca się powoli do tej
techniki. Niemniej jednak każdy, kto się nią zajmuje, potwierdzi to, co
pisała 100 lat temu Lady Katherine Hoare: "Wielka jest radość z
odkrycia nowego supełka. Nie wiem, czy Madame Curie czuła się bardziej
szczęśliwa po odkryciu radu. Naturalnie nasza praca jest mała i skromna
i nigdy nie trzęsie światem. Tylko co kilka stuleci kobieta może
wstrząsnąć światem, lecz w ciszy swojego pokoju może znaleźć rzeczy,
które dają jej całkowite i głębokie zadowolenie."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz